Wieczorem…
Wieczorem…
Czasem wieczorem w kąciku siadam
I rym do rymu swobodnie składam…
O czym tak piszę? A czy to ważne?
O ludzkich wzlotach i nieprzyjaźni
O młodych, starych w świecie zgubionych
Burzących szklane, wyśnione domy
O wielkim w życiu rozczarowaniu
Kimś, kto ma moje uczucia za nic
Lecz miejsce znajdę też na marzenia
O czymś co szarość w bajkę zamienia
Powiem jak pięknie na świecie wiosną
Gdy apetyty na miłość rosną
Lato też będę opiewać cicho
Pomoże mi w tym przekorne licho
Jesienią słodką piosenkę nucąc
Nikogo brakiem barw nie zasmucę
Kiedy mróz zimą trzyma bez końca
O śniegu wspomnę, jak błyszczy w słońcu
Wszystkim pomysłom więc jestem rada
Gdy rym do rymu przed nocą składam…
A gdy wieczorem głód mnie dopada
Choć wiem, że wtedy jeść nie wypada
Sięgam na chlebem pachnącą półkę
Wyciągam skrytą w kąciku bułkę
Z lodówki pasztet wyjmuję chyżo
Potem majonez, że palce lizać
Pikantny keczup, trochę wędliny
No i pachnące słońcem maliny
Parę ogórków prostu z ogrodu
Słoik wonnego, złotego miodu
Gotuję wodę, parzę herbatę
Która zapełnia dom aromatem
Karmelu oraz słodkiej wanilii
Po tym nie czekam już ani chwili
Przed komputerem w pokoju siadam
Wszystkie frykasy ze smakiem zjadam
I opowiadam ci bez hałasu
Kolejną bajkę z mojego lasu
Następnie, jak to o zmierzchu bywa
W krainę senną cicho odpływam…
Gdy zaś wieczorem smutek mnie dusi
Wkładam buciki i kapelusik
Szykowną kieckę, z kokardką pasek
Płaszczyk podbity lśniącym atłasem
Odkładam wszystko czasu nie tracąc
Po czym na długi wyruszam spacer
Tu bez zbędnego bliźnich straszenia
Podsumowuję swoje marzenia
Kiedyś je prałam, teraz sumuję
I może przez to lepiej się czuję?
Każdy krok niesie marzenia nowe
Codziennie szare i brawurowe
Nieosiągalne oraz spełnione
Te, co nadejdą, i te minione
Tak maszerując nucę cichutko
Zdecydowana nie dać się smutkom
Bo choć porażek doznałam wielu
Wciąż błyska światło w drodze do celu
Wprawdzie wieczorem czasem się smucę
Lecz za nic marzeń swych nie porzucę!