Zimowy wiersz…
_
Opowiem dziś o drzemiącej miłości,
Czekającej w ukryciu na świeży śnieg,
I chociaż cierpliwość w duszy mej gości,
Złym cieniem niepokój w poprzek drogi legł…
Wracasz z pierwszym mrozem każdego roku,
Kiedy promień Księżyca pełnią ślepi,
Nie ma wtedy strachu i nie ma mroku,
Śnię, że już nigdy nie może być lepiej…
Przemijanie stałym rytmem pulsuje,
Po wiośnie lato, po jesieni zima,
Lecz jest coś nie tak, dobrze przecież czuję,
Że zimy nie ma, ktoś ją gdzieś zatrzymał…
Staję w drzwiach co dnia i z niczym odchodzę,
W okna zaglądam, uśmiechy rozdając,
Cicho urągam deszczowej pogodzie,
Czary na zmianę pogody rzucając…
I oto dzisiaj śnieg sypie od rana,
Rtęć w termometrze coraz niżej spada,
Serce łomocze, wybacz mi ten banał,
Bo zaraz przyjdziesz…Cyt! Już nic nie gadam…