Tautogram, a co to za licho?
Tautogram, a co to za licho?
Wydawać by się mogło, że w dzisiejszej dobie tautogramów się nie pisze, bo podobno są niemodne. A może nie tyle niemodne, co zbyt trudne? Stworzenie utworu wierszowanego, w którym każdy wyraz zaczyna się od tej samej litery, to nie lada wyzwanie. Można wprawdzie wybrać łatwiejszą opcję, gdzie tylko pierwsze słowa wersów spełniają ten wymóg, ale kto by szedł na łatwiznę! Na pewno nie Urszula Krajewska-Szeligowska. Nie wierzycie? Wystarczy otworzyć ten tomik na dowolnej stronie, aby się o tym przekonać. Wszystkie wiersze to rzetelne tautogramy, a do tego wszystkie są rymowane, co już jest nie lada sztuką.
Poetka podzieliła tomik na cztery rozdziały. Pierwszy z nich, Tautorok, poświęcony porom roku rozpoczyna krótki, dwuzwrotkowy wiersz, zapowiadający ucztę tautogramową. Czy spełni nasze oczekiwania?
Robimy mały krok i już wiosna wita wytrwałych wędrowców wiciem wianków, woniami werbeny, wołaniem wilg. W chwilę potem przylaszczki przebijają pięknością przebiśniegi, pysznie przyozdabiając pejzaż podlaski, marcowa Marzanna spływa do morza, a marzec ustępuje miejsca kolorowemu kwietniowi. Kokieteryjni kochankowi korowodem wkraczają w majowe marzenia. A maj, jak to maj, miłością magnetyzuje, mimozy i maciejkę mnoży, muska myśli motylimi mrzonkami. Zanim całkiem poddamy się manipulacji tego miłosnego miesiąca, nadciąga lato.
I tu niespodzianka, wcale nie jest ciągle wesoło, rozrywkowo. Czerwiec stroi się w chandrę, czarne chmury, chociaż i optymistycznie – w czary niosące możliwość cofnięcia się w czasie. Lipiec lirycznie na lutni przygrywa, podczas gdy litościwa lekarka leczy nie tylko ludzkie lęki, ale także lelków leśnych lamenty. Sierpień w smugach sierpa księżyca zanurzony, srebrnym blaskiem spowity, śni słodkie sny spod sielskiej strzechy. I gdy wkraczamy w czas szarugi, tak potrzebny spieczonym suszą sadom, nadchodzi jesień. Kolory oszałamiają.
Jarzębiny, jawory, jaskry jarzą się jaskrawo. Jabłuszka jasnoczerwone, jeżyny i jagody wabią do jesiennej jadłodajni jeżyki, jelenie, jenoty, a jemioła już teraz jasełka przypomina. Ale zapominamy o tym, bo wrzesień wiatr wplata w warkocze, wionie wrzosowymi woniami, wieczorami wywija walca. A kiedy wyżłobi w czytelniku wiele wrażeń, oddaje miejsce październikowi. Kiedy ten nadciąga, od razu przypomina potężnymi podmuchami, że nadszedł czas palt, paltotów, polarów. Ptaki pcha na południe, przywodzi na pamięć poecie piękno purpurowych i pomarańczowych pejzaży. A gdy przemęczony półcieniem poczłapuje, przywołując pierwsze przymrozki, nie potrafi powstrzymać przedzimia. Przegania go listopad, liryczny lutnista, który nie ma litości dla lawinowo lecących liści. Dlatego nie żałujemy, że szybko odchodzi, przepędzony przez zimę..
Zapadający zmierzch zimowy zniewala zmysły, jego obraz jest tak plastyczny, że czuje się zimno ciągnące od zamarzniętej ziemi, a zorza zalewająca złotem zagony zda się być na wyciągnięcie ręki. Zwierzęta zgłodniałe, zamiecią zaskoczone, zaspami zawiane, czekają niecierpliwie złagodzenia zimy. Grudzień gorszy gaździny gołymi gałęziami, groźnie gnębi górali. Gołębie gruchają, gile głogami głód gaszą, gęsi gniewnie gęgają, a gawrony gorzkimi głosami nawołują. O styczniu opowiadają dwa wielozwrotkowe wiersze, pełne słońca, śniegu, snów sosnowych. Sarny w nich skubią siano, szarak szuka strawy, a sroki skradłszy srebrny sygnet, szyderczo skrzeczą. Sąsiedzi się sprzeczają, spoglądając na szkraby szalejące na sankach. Nie sposób tego wszystkiego opowiedzieć, to trzeba koniecznie przeczytać!
Druga część tomiku to Tautolimeryki (Z – A). Tautogramowe nonsensowne, groteskowe wierszyki, zachowujące cechy rymu i rytmu limeryków, budzą zachwyt formą, treścią pobudzają do śmiechu. Co w nich znajdziemy? Poetka tak o tym pisze:
Tu towarzystwo
Typów toksycznych,
Trudnych, tchórzliwych,
Tępych, trunkowych,
Temperamentnych,
Tragikomicznych,
Tworzone trybem
Tautogramowym.
I dotrzymuje słowa. Plejada komicznych postaci, z rozmaitymi wadami, utrwalona w wersach z absurdalnymi zakończeniami, charakterystycznymi dla limeryków, szczerze bawi. Zdumiewający Zbigniew, wypominalska wybranka Wacka, terapeuta Teodor z Torunia, ultrakonserwatywna Ulryka, to tylko kilkoro bohaterów tych prześmiewczych wierszyków. Łącznie jest ich dwudziestu trzech, a każdy, zapewniam, godny poznania!
Trzecia część tomiku, to Tautofraszki (A – Ż). Co to są fraszki, nikomu nie trzeba przypominać. Wspomnę tylko, że zawarte w nich epitety wyraźnie piętnują przywary bohaterki tych satyrycznych utworów, tak jak to zaznacza ich autorka:
Tu typologia tendencyjna
Towarzyszek trudnego trwania
Teraźniejszego, typowego,
Tragikomicznego Tantala…
A ileż tu kobiecych postaci o imionach na wszystkie litery alfabetu, począwszy od Antoniny aspołecznej, poprzez hedonistyczną Hannę, jedwabną Jolantę, tępą Teodorę, i wiele innych, aż po żywą, żwawą Żywię. Do wyboru, do koloru. Myślę, że każda z czytelniczek będzie chciała sprawdzić, jaki epitet przypisano do jej imienia.
Czwarta, ostatnia część zbiorku to Tautoterapia traum. Zamieszczone w niej wiersze, to według samej poetki:
[…]tautogramy troszeczkę trudne.
Treść tautogramów tych: tarapaty,
Tchnące tragizmem tu tajemnice,
Tu turbulencje, trwogi, tęsknoty […]
Alkoholizm, abstynencja, bezbronność, brzydota, cynizm, chandra, depresja, doskonałość, epidemie, filozofia, futuryzm, genialność, historia, hańba, irytacja, introwertyczność, jurność, koegzystencja, lekceważenie, lustracja, łotrostwo, melancholia, niezrozumienie, opryskliwość, pokarmowe przyjemności, przyjaźń, romantyczność, schyłek starego świata, stres, tchórzostwo, uczucia, wrażliwość, zdrada, to tylko wybrane elementy ludzkiego życia, potrzebujące terapii lub choćby codziennego zainteresowania ze strony otoczenia. Nie jestem w stanie odnieść się do nich, tak wielki ładunek emocji niosą ze sobą.
Tomik zamyka bardzo osobisty wiersz – tautogram – Przybliżony portret poetki. Swoiste credo, w którym autorka zawiera wszystko co robi, czego pragnie, o czym marzy. A w ostatnich wersach poetka, która prozę zostawia prozaikom…
Prosi: polubcie piękną,
Poetycką, przestrzeń,
Poezja pięknem przecież […]
Myślę, że po przeczytaniu tego niezwykłego zbiorku niejeden spełni jej prośbę.