poranek wczesnej jesieni
–
poranek wczesnej jesieni
przychodzisz do mnie po wschodzie
księżyca kryjąc biodra w przepasce
lotem świetlików uprzędzonej
owijasz się wokół niecierpliwych snów
czuję muśnięcie smaku i zapachu
zachłanne dłonie wibrują staccato,
niestrudzenie torują drogę
nieuniknionemu
spełnienie przychodzi bez fajerwerków
bezgłośną implozją dławi oddech
rozedrgany jęk spił węzeł splecionych
języków odtrącił grzech upił sumienie
tak by w blasku dnia
każde spojrzenie jaśniało czystą świeżością
chłodnego poranka wczesnej jesieni
–