Konwalie – trzy akrostychy
_
Konwalia
Kuszący aromat obudził mnie rankiem
Osrebrzony chłodem zza tiulu firanki
Na nić wstającego słońca nawinięty
Wdzięczny tak jak rosy majowej diamenty
A przy tym w skowronka pieśni zanurzony
Ledwie czuły dotyk snami przytłumiony
I nie wiesz skąd płyną doznania wciąż nowe
A to wiatr rozbujał dzwonki konwaliowe…
–
Konwalia
Kłóciła się z konwalią śnieżyczka
O to, która ładniejsze ma liczko
Niezabudkę w spór głośny wplątały
W niej prawego arbitra widziały
Ale ona w majowych błękitach
Lilie białe o zdanie chce spytać
I narcyza w – w naglącej potrzebie
A on wybrał zwycięzcę – siebie
–
Konwalie
Kiedy kroczę ranną rosą
Odważnie mnie nogi niosą
Nie wiem nawet co to strachy
Wokół cicho szumią lasy
Anemony kwitną ślicznie
Lekko mówiąc, idyllicznie
I wciąż wabią wonie nowe
Ech, po prostu konwaliowe
–
_
–