Marcowa marzanna
W grząskim, lśniącym błocie zgubiłam kalosze,
Kiedy? Nie pamiętam, może zeszłej zimy?
Nie odszukam zguby, chociaż o to prosisz,
Dawno nie ma drogi, więc nią nie wrócimy.
Bose stopy ziębną w pozimowej słocie,
Lecz niedługo wiosna, pantofelki włożę,
Słońce zaraz błyśnie, będzie po kłopocie,
To niewielka strata, bywało już gorzej.
Kwaśną minę zgubię, w uśmiech się odzieję,
Zawiruję w tańcu w wichrowych podmuchach,
Popatrz jak się pięknie dziś do ciebie śmieję,
Perlistego dźwięku cała Ziemia słucha.
Czas szybko ucieka, niedosyt zostawia,
Dzień do dnia podobny, choć się bardzo starasz,
Do zmiany kanonów żarliwie namawiam,
Na pewno się uda przezwyciężyć marazm.
Popatrz więc mi w oczy, wykąp się w błękicie,
Pomoże nam wiosna, co nadzieję niesie,
Chmary snów tęczowych wniesie w nasze życie,
Ma więcej kolorów, niż stubarwna jesień.
Sięgnij dziś po słońce, którym niebo świeci,
Zaś do butonierki włóż Gwiazdę Zaranną,
To ci chorą duszę na zawsze wyleczy,
A smutek odpłynie z marcową marzanną!