W piernikowym świecie Wróżki Halinki
W piernikowym świecie Wróżki Halinki
Trzymam w ręku białego, piernikowego Króliczka. Patrzę na niego z nostalgicznym uśmiechem, a on zerka na mnie cukierkowymi błękitnymi oczkami, figlarnie stroszy lukrowane wąsy, w każdej chwili gotowy czmychnąć do swojej norki, w którą wpadła niegdyś Alicja z Krainy Czarów. Rozumiem go doskonale, przebył daleką drogę i może mieć ochotę na chwilkę swobody. Wyczarowała go Halinka, Piernikowa Wróżka, pięknie zapakowała, wierszyk do niego dołączyła, zaniosła na pocztę i tak do mnie trafił w towarzystwie owieczek, dzwoneczków, żółciutkich kaczuszek i kurczaczków.
Zaraz, zaraz, ktoś zawoła, dzwoneczków, kurczaczków, przecież to symbole wielkanocne, a pierniki piecze się na Boże Narodzenie! Nic bardziej mylącego, pierniki piecze się zawsze! Z okazją i bez okazji. Doskonale pamiętam odwiedziny u babci, jednej z pierwszych kobiet w, studiujących po wyzwoleniu Polski na Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie. Zawsze czekały na nas kolorowo lukrowane pierniczki, zamknięte w barwnych ceramicznych pojemnikach. Po ich otwarciu, sam aromat ciasteczek prowokował do łakomego przełykania śliny.
A teraz apetyczna przesyłka prosto z Krakowa wywołała lawinę wspomnień.
Delikatnie wyjęłam słodkie figurki, zapakowane w celofanowe torebki, pieczołowicie obwiązane kolorowymi kokardkami i ułożyłam je na stole. W tej samej chwili promień przedwiosennego słońca padł na figurki i cały pokój rozbłysnął kolorowym migotem. Ten widok sprawił, że musiałam uwiecznić go na fotografiach. Niech zostanie ślad po ich uroku. Bo przecież nie zamierzam się tylko przyglądać apetycznym pierniczkom. Na pewno spałaszuję je ze smakiem, A pomogą mi w tym dzieci, które są miłośnikami wypieków Wróżki Halinki.
A dołączone wierszyki?- zapytacie. Co z nimi? Nie martwcie się, nie zginą. Na pewno każdy z obdarowanych skrzętnie je gromadzi i chętnie podzieli się nimi z każdym zainteresowanym. Ale że pierniczki powędrowały nie tylko po całej Polsce, ale także zagościły za granicą, trudno by było odnaleźć je wszystkie. Zostały więc zebrane i spisane, Znajdziecie je w tym niezwykłym, kolorowym tomiku.
Został on podzielony na kila rozdziałów, bogato przyozdobionych czarującymi zdjęciami. Jakimi? Zobaczycie sami. Nie chcę psuć niespodzianki odkrywania ich krok po kroku, strona po stronie. Wspomnę tylko, że obok rymowanych horoskopów astrologicznych dla wszystkich znaków zodiaku, są tu wiersze o przyjaciołach i dla przyjaciół, którzy urodzili się w danym odcinku ekliptyki, wielkiego kręgu sfery niebieskiej, zawierające też znaki chińskiego horoskopu oraz liczby życia starożytnej numerologii.
Czytając je, jestem pełna podziwu dla wiedzy Halinki i przyznaję po raz kolejny, że w pełni zasługuje ona na miano Wróżki, nie tylko Piernikowej.
Tomik zawiera również wiersze na wszelakie okazje, jak święta, czy przejście na emeryturę, a jubileusze rozmaite przyjaciół i znajomych, zasłużyły na osobny rozdział.
Jest też mały kącik dla wierszyków, żartobliwych horoskopów i wspomnień, napisanych specjalnie dla Autorki tej uroczej, kolorowej książeczki, gdzie nawet czcionka jest elegancka i różnobarwna. Prawdziwa uczta dla zmysłów!
Na zakończenie zaś mamy alfabetyczny indeks osób, występujących w zbiorku. Ale nie taki zwykły, lakoniczny i suchy. Napisany z ciepłym, przekornym uśmiechem, przybliża czytelnikowi wszystkich bohaterów, którzy zagościli na kartach PIERNIKOWE CZARY in tempestate securitas
Tomik, który teraz trzymacie w ręku, jest drugim w dorobku Halinki Korzeniowskiej. Pierwszy, zatytułowany oczywiście „PIERNIKOWE CZARY”, był równie apetyczny i zajmujący, równie kolorowy i czarodziejski. Mam nadzieję, że doczekam się następnych, bo tego co dobre, nigdy za wiele.
–